Rozważanie tygodnia

Wiara, która dotyka niemożliwego

W świetle tego, co dzieje się dziś na świecie, i w odniesieniu do wczorajszej Ewangelii, rodzi się we mnie ważna refleksja. Jezus mówi:

„Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście temu morwie: wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze – a byłaby wam posłuszna.”

To ciekawe, że Jezus posługuje się tak mocnym obrazem. Morwa to drzewo o bardzo głęboko zakorzenionych korzeniach. Jezus jakby chciał podkreślić, że rozkazanie jej, by wyrwała się i została posadzona w morzu, jest czymś po ludzku niemożliwym.

Właśnie z tym niemożliwym wiąże się nasza wiara.
Bo co dziś jest naprawdę niemożliwe?
Myślę, że niemożliwe wydaje się przebaczyć i kochać.

W świecie, który tonie w wojnach, w nienawiści, w podziałach, gdzie każdy wierzy, że ma rację – pokój wydaje się czymś nieosiągalnym. W każdym konflikcie są dwie strony, i każda z nich w pewien sposób ma swoje racje. Istnieje przemoc, są zbrodnie wojenne, ale jeśli spojrzymy głębiej w historię, zobaczymy, że u źródła zawsze jest jakiś łańcuch nienawiści, którego człowiek sam nie potrafi przerwać.

Nienawiść rodzi nienawiść, a zemsta – nawet jeśli wydaje się sprawiedliwa – zawsze zostawia po sobie gorycz, która wcześniej czy później powraca, prowadząc do nowych wojen i nowych podziałów.

Jest jednak jedno słowo, które od dwóch tysięcy lat gorszy świat i wciąż pozostaje trudne do przyjęcia:

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze tym, którzy was prześladują.”

To słowa Jezusa Chrystusa – słowa niemożliwe po ludzku, jak wyrwanie morwy z korzeniami i posadzenie jej w morzu.
A jednak właśnie w tym niemożliwym zaczyna się wiara – wiara, która przekracza nienawiść, która może pojednać ludzi i budować mosty miłości.

To dzieło Boga.
A my możemy być jedynie pokornymi sługami tej wielkiej tajemnicy, sługami miłości, która nie jest moralizmem, lecz darem.