My jesteśmy świątynią Boga.

W tę niedzielę, kiedy obchodzimy Święto Rocznicy Poświęcenia Bazyliki św. Jana na Lateranie, Ewangelia pokazuje nam Jezusa, który wchodzi do świątyni i znajduje tam hałas, handel i interesy. To nie jest scena gniewu, ale miłości. Jezus nie pozwala, aby dom Ojca stał się targowiskiem. Świątynia jest miejscem modlitwy i spotkania, a nie interesu.

Dzisiaj ta Ewangelia nie mówi tylko o historii sprzed dwóch tysięcy lat.
Mówi o nas. Bo czasem również my zamieniamy wiarę w „handel duchowy”:
„pomodlę się, jeśli coś z tego będę miał”, „przebaczę, jeśli mi się opłaci”.
A przecież przez Chrzest my jesteśmy świątynią Boga.
Nasze życie, nasze serce, nasza codzienność – to Jego dom.

Dlatego Jezus przechodzi od obrazu zewnętrznego do wewnętrznego.
Najpierw wyrzuca handlarzy ze świątyni z kamienia, ale w rzeczywistości
chce oczyścić świątynię naszego serca.
Tu dotykamy słów św. Pawła:

„Czy nie wiecie, że jesteście świątynią Ducha Świętego?”

Człowiek często niszczy ten święty dom: grzechem, egoizmem, obojętnością.
Ale Jezus przynosi dobrą nowinę: On odbudowuje.
On jest prawdziwą Świątynią, Bogiem, który stał się człowiekiem.
Dlatego mówi:

„Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo”.

To zapowiedź Zmartwychwstania, ale także obietnica dla nas:
nawet jeśli nasze serce jest zmęczone, zranione lub zagubione,
Jezus ma moc odbudować nasze życie.

Pierwsze czytanie z proroka Ezechiela pokazuje źródło żywej wody,
która wszystko uzdrawia i odnawia.
To obraz Chrztu: łaski, która oczyszcza, przemienia
i daje życie tam, gdzie był mrok i pustynia.
Gdzie działa łaska, tam rodzi się życie.

Dlatego możemy być wdzięczni.
Bóg uczynił nas swoją rodziną, swoim Kościołem.
I pamiętajmy: Kościół jest święty nie dlatego, że ludzie są idealni,
ale dlatego, że Chrystus jest Świętym Boga.

To On czyni Kościół świętym, nawet jeśli kamienie, z których jest zbudowany,
są słabe i kruche.
Kościół jest Matką doskonałą, złożoną z dzieci niedoskonałych.

Ten obraz pięknie widać w sztuce.
W jednej z weneckich bazylik na Murano posadzka tworzy wielki, idealny ośmiokąt – znak Kościoła.
Ale z bliska widać, że składa się z małych, nieregularnych figur geometrycznych:
krzywych, nierównych, „nieudanych”.
A jednak z daleka tworzą harmonię i piękno.
Tak chciał artysta: Kościół jest doskonały, bo Bóg jest święty,
a jednak zbudowany z kamieni słabych, jakimi jesteśmy my.

Nie zniechęcajmy się więc naszymi słabościami.
Może dziś nie jesteśmy świątynią idealną,
ale Jezus nas oczyszcza, odnawia i buduje od środka.
Przez łaskę Chrztu czyni z nas żywe kamienie swojej świętej rodziny.
To On jest światłem, które przemienia.
To On odbudowuje nasz dom.

Amen.

„O świcie zwyciężymy.”


2 listopada wspominamy naszych zmarłych, ale dotykamy również prawdy o nas samych. Śmierć to nie tylko koniec biologiczny, lecz także wszystkie „małe śmierci” codzienności: chwile bezsilności, kiedy nie potrafimy kochać, kiedy strach odbiera nam odwagę, kiedy rany bolą tak mocno, że trudno oddychać. Każda z tych sytuacji pokazuje, jak bardzo jesteśmy delikatni. I właśnie w tej słabości Bóg pragnie być blisko człowieka, aby go pocieszać, a nie osądzać.

Wobec fizycznej śmierci wszyscy jesteśmy tacy sami: sławni i nieznani, bogaci i ubodzy, zdrowi i chorzy. Możemy podziwiać wielkich ludzi świata, ale śmierć przypomina, że nikt nie jest od niej większy. Tak było nawet z Giacomem Puccinim – genialnym kompozytorem, uwielbianym w teatrach całego świata. Na końcu leżał w ciszy szpitalnej sali w Belgii, w bólu, próbując zapisać ostatnie nuty swojej opery. Jego wielkość nie mogła zatrzymać tego, co dotyka wszystkich. Śmierć czyni nas równymi.

A jednak wiara prowadzi nas dalej. Ewangelia opowiada, że gdy Jezus umierał, zapadła ciemność i wszystko wyglądało na przegraną. Ale o poranku kobietom ukazał się pusty grób, a anioł zadał pytanie: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?” To nie jest poezja ani metafora – to rdzeń chrześcijańskiej nadziei. Jeśli śmierć jest ciszą, zmartwychwstanie jest nową pieśnią. Jeśli śmierć jest nocą, zmartwychwstanie jest świtem, który przychodzi mimo wszystko.

Dlatego modlimy się za zmarłych nie jak ci, którzy nie mają nadziei. Jesteśmy ubodzy – ale ubodzy kochani. Jesteśmy słabi – ale w rękach Boga. Jesteśmy śmiertelni – ale przeznaczeni do życia. Chrystus pokonał śmierć, a my pójdziemy Jego drogą. Przyjdzie dzień, w którym spotkamy naszych zmarłych i razem z nimi powiemy: „O świcie zwyciężymy.” Ojcze, w Twoje ręce powierzamy naszych zmarłych i powierzamy także samych siebie. Z Chrystusem, o świcie, zwyciężymy.